Cześć!
Tym razem przerwa między wpisami nie jest taka duża, haha. Cieszmy się i radujmy! Ostatnio mam strasznie zapchany grafik. A co, tak rozchwytywana jestem! To chyba dobrze, bo po pierwsze, mam alternatywy, a po drugie, nie pleśnieję w domu. Tylko ten przeklęty skwar~
Więc z czym dzisiaj do Was przychodzę? Z dostawą. Tak. Znowu. Zanim widownia zacznie rzucać pomidorami i krzyczeć "Ileż można?!", ja zaznaczę, iż w dzisiejszym poście nie pojawi się żadna manga. Co w takim razie? To, co tygryski lubią najbardziej, czyli mangowe gadżety. I jedzenie.
Co my tu mamy? Przypinki, magazyn "Otaku", podkładkę pod myszkę z Asuną z "Sword Art Online" oraz zupkę OYAKATA CURRY. Zakupy zrobiłam na Yattcie, razem z moim kuzynem, który fanem a&m raczej nie jest, ale czasem coś oglądnie lub przeczyta. Taki jakby "niedzielny fan". Ogólnie fajnie, że jest pozytywnie nastawiony do tego hobby, bo mogę z nim pogadać o dżapońskiej animacji. Łatwo wciągnie się w temat i nie powie "chińskie bajeczki to pedalstwo" itp.
Zacznijmy od podkładki. Zrobiłam jej tylko jedno zdjęcie, bo dostałam paczkę tuż przed wyjściem z domu (a kierowałam się do owego kuzyna). Jest BARDZO lekka i cienka. Naprawdę. Nigdy nie widziałam podobnej. Kolory są wyrazistsze i cieplejsze niż na stronie. Myszka porusza się na niej szybko (czyli tak jak lubię). Puchacz (przezwisko kuzyna) stwierdził, że jest świetna. Gdyby nie fakt, że to Asuna, to sama sprawiłabym sobie taką (nie przepadam zbytnio za SAO). Podsumowując - wszystkim szczerze polecamy.
Następne w kolejce są przypinki. Puchu kupił sobie śliczną Horo (ta w prawym górnym rogu),
a ja hipsterskie koty. Ku mojemu zaskoczeniu, do paczuszki dołączono gratisy - szopa i Francję z "Hetalii".
Ostatnia plakietka to osiągnięcie "Figurkowiec". Na razie o niej zapomnijcie... Albo przynajmniej udawajcie. Inaczej przyjdą panowie w garniturach...
Na koniec zostawiłam moją empikową zdobycz - "Na skraju jutra". W sumie, to miałam jej nie kupować, tak jakoś wyszło. Dla niepoinformowanych - owy tytuł to pierwsza w Polsce light novelka, wydana przez "zwykłe" wydawnictwo książkowe. A dla tych, którzy nie wiedzą czym jest light novel - są to lekkie powieści, takie "do pociągu", zawierające ilustracje w mangowym stylu.
 |
| Kurde, jak ja nie cierpię filmowych okładek... |
|
Zastanawiam się, czy w originale też jest tak mało ilustracji... Myślę, że wydawnictwo nie chciało straszyć japońszczyzną i usunęło kilka, ale mogę się mylić. W końcu nigdy nie czytałam żadnej light novelki. Jasne, kilka przetłumaczonych grasuje w internecie, ale nie lubię czytać z ekranu.
Ach, to już koniec! Ale się rozpisałam... Za niedługo postaram się wstawić recenzję zupki. To chyba tyle...
Do zobaczenia!
~Saya